Obaj headlinerzy pojawią się 21 lutego w Małej Arenie, rolę gościa specjalnego przejmie wschodzące Orbit Culture.
Jeśli świętować, to właśnie z tak mocarnymi albumami. Trasa “The Poisoned Ascendancy” będzie powrotem do przeszłości. Giganci metalcore’u uczczą dwudziestolecie swoich kluczowych krążków, które odmieniły nowoczesny metal. U Bullet for My Valentine jest to “The Poison”, u Trivium – “Ascendancy”.
Bilety na koncert trafią do przedsprzedaży już 26 kwietnia o 10:00 w Knock Out Music Store oraz eBilet!
BULLET FOR MY VALENTINE (Walia) melodic metalcore:
Z biegiem lat doniosły i starannie wymyślony metalcore autorstwa Bullet for My Valentine stawał się doskonalszy, nigdy nie przebywał w stanie stagnacji. Dzięki temu cały czas trzymają bardzo wysoką formę, lecz na nadciągającej trasie zabiorą nas do czasów, gdy zaczynali – a zaczęli tak, że od razu weszli do pierwszej ligi gatunku, by ostatecznie nigdy z niej nie wypaść. Na “The Poison”, które grupa będzie odgrywać na żywo w całości, nie tylko wystawili sobie świetną wizytówkę, ale też zdefiniowali nowoczesny metalcore – nastawiony na melodię i przebojowość, nie tylko łamanie kości. Nie jesteśmy w stanie zliczyć, ilu swoich kserokopii od tamtej pory doczekała się ekipa z Walii. Podpowiemy tylko, że ponad dwa miliony sprzedanych kopii materiału na całym świecie to chyba wystarczający argument. Takie trasy nie przetaczają się przez nasz kraj codziennie – miejcie to z tyłu głowy, jeśli jeszcze wahacie się nad kupnem biletów.
TRIVIUM (USA) metalcore, thrash metal, heavy metal:
Już na “Ember to Inferno” Trivium pokazali, że chcą wymyślić coś nowego, lepiąc w jedno elementy klasycznego metalu, bardziej nowoczesne podejście do gatunku i nadając temu autorski twist. Jednocześnie słychać, że na debiucie jeszcze nie ukształtowali swojego języka. Mieli na siebie pomysł, ale potrzebowali czasu, by go w pełni zrealizować. Dwa lata później ukazało się “Ascendancy” i bum! – Trivium stał się w pełni samodzielnym organem sceny metalowej lat zerowych. Nagrywany na Florydzie album idealnie wpisał się w standardy metalcore’u, zabierając się za niego od innej strony. Bo Matt Heafy pamięta w tym wszystkim o idolach. Dlatego styl grupy nie był zbudowany wyłącznie na nowościach, a wielokrotnie zakręcał w thrash czy nawet klasyczne heavy, proponując niejako hybrydę starego ze współczesnym. I proszę bardzo, to wciąż działa, zwłaszcza koncertowo, piękna sprawa.
ORBIT CULTURE (Szwecja) melodic death metal:
Oni uwielbiają do nas wracać, a my uwielbiamy ich gościć – Orbit Culture to obecnie czołówka melodyjnego death metalu. Szwedzi podejmują nurt w najbardziej profesjonalny sposób, obrabiając wszystkie riffy, galopady i groźne tąpnięcia masywną i klinicznie czystą produkcją. Bez dobrego brzmienia mogłoby się to zbić w mulistą papę, a przecież mamy tu za dużo dobrych pomysłów, by się marnowały. Od gonitwy przed siebie z nośną melodyką i śmierćmetalowym kręgosłupem aż po zapierające dech w piersiach refreny oraz wyrastający w odpowiednich miejscach groove. No i cóż, że aż ze Szwecji?